Jak wiecie
postanowiłam przeprowadzić eksperyment ( pisałam o nim tutaj), który polegał na
pielęgnacji cery w sposób azjatycki. Przyznam się, że było ciężko na początku i
zrobiłam małe grzeszki. Jeżeli jesteście ciekawe co robiłam i jakie przyniosło
to rezultaty zapraszam do dalszej części posta.
Olejowe zmywanie makijażu
Pielęgnacja
opierała się przede wszystkim na wieczornym rytuale zmywania makijażu olejami.
Dokładnie opisałam to w poście o OCM (tutaj)
W skrócie:
- nakładałam
olej na twarz ( oliwa z oliwek-olejek rycynowy, oliwa z pestek winogron- olejek
rycynowy, olejek z Soraya Sekrety Natury)
- krótki
masaż olejem
- zmycie
oleju ciepłą wodą i gąbeczką
Na początku
pierwszego tygodnia olejowania twarzy dostałam okropnego wysypu krostek. Może
było to spowodowane złym doborem oleju do mojej skóry ( pierwszą używałam oliwę
z oliwek z olejkiem rycynowym). Zmieniłam olej i wszystko wróciło do normy.
Tonizacja
skóry
Tonik używałam wyłącznie ryżowy DIY o
którym pisałam tutaj. Był to najgorszy punkt pielęgnacji azjatyckiej.
Niestety tonik trzeba przygotowywać co drugi dzień, było to niezwykle
uciążliwe. Jednak jest to najlepszy tonik jaki kiedykolwiek używałam. Skóra
jest po nim ukojona i wybielona. Na pewno będę go dalej przygotowywała, może
nie co drugi dzień bo mi się nie chce, ale chociaż raz w tygodniu.
Kremy, serum,
maseczki
Po toniku
stosowałam serum, krem pod oczy The History Of
Whoo „ HWA HYUN EYE CREAM o którym pisałam tutaj. Krem do twarzy
używałam ze śluzu ślimaka lub krem z witaminą C- (tutaj małe odstępstwo nie
mogłam oprzeć się przetestowaniu niedługo recenzja o nim). Maseczki stosowałam
co dwa dni. Wieczorna pielęgnacja zajmowała mi ok. 10-15 minut, więc nie tak
długo jakby się wydawało.
Makijaż
Do
makijażu używałam
koreańskiej zielonej bazy pod makijaż, a na to krem bb i puder ryżowy. W
wyjątkowych sytuacjach używałam też zwykłego podkładu, ale starałam się tego
nie robić.
Rezultaty:
Od trzech
tygodni nie wyskoczyła mi ani jedna krostka, a na brodzie ilość zaskórników
zmniejszyła się o połowę. Niestety zaskórniki na nosie jak były tak i są
nadal...Także dużą różnicę widać na przebarwieniach potrądzikowych na brodzie -
bardzo się rozjaśniły. Ogólnie skóra
jest bardzo ukojona, nie mam żadnych podrażnień i zaczerwienień.
Jestem
zadowolona z efektów jakie osiągnęłam. Postaram się częściowo kontynuować
azjatycką pielęgnację cery. Polecam Wam spróbować:-)
PS. Zapraszam na moje
rozdanie do
wygrania markowe kosmetyki:-) klik
jesli po paru tyg uzyskalas takie efekty to widac ze bylo warto
OdpowiedzUsuńja jestem zbyt leniwa na ocm ;)
nie mam wiekszych problemow skornych
no chyba ze przez 3 dni jem na okrago czekolade to mnie wysypuje....x
Jesteś szczęściarą, że nie masz problemów ze skórą... zazdroszczę:-)
UsuńoO gratuluje hmm dyscypliny ;D
OdpowiedzUsuńdzięki:-)
Usuńten tonik też kiedyś robiłam i jest fajny, tylko robienie go troszkę mnie irytowało..
OdpowiedzUsuńChyba trzeba poszukać odpowiednika sklepowego:-)
UsuńGratuluję wytrwałości. Mi by się nie chciało ;)Jestem zbyt leniwa na takie eksperymenty ;)
OdpowiedzUsuńCiężko było, ale się opłacało:-)
Usuńgratki :D ja bym chyba wymiękła.. :P
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa kuracja, ale ja tak samo jak koleżanka wyżej, na pewno nie wytrzymałabym długo ;p
OdpowiedzUsuńWyniki zachęcające, może też się kiedyś skuszę :)
OdpowiedzUsuńwoow, nie wiem tylko czy mnie by się tak chciało:) i ten specyfik ze śluzu ślimaka :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam azjatycką urodę;]
OdpowiedzUsuńja też:-)
UsuńNo to efekty super :D Bd musiała się bardziej wdrożyć z ten temat :)
OdpowiedzUsuń